W poprzednim odcinku Katarzyna poprosiła panią Mariannę o zmianę kotwicy (żeby być bliżej faceta, ale tego nie mówiła głośno), na co pani Marianna się nie zgodziła. Ale podczas planowania gry wspólnie uznaliśmy, że to dobry pomysł i wymyśliliśmy, jak to zorganizować (Anna będzie kotwicą Adama, na którego ma crush, Marta poprowadzi Janka, a Alek będzie kotwicą Katarzyny, swojej dziewczyny). W fikcji było dużo dramy z powodu zmiany kotwic (Anna była zachwycona, Marta – która nie będzie mogła opiekować się bratem – wyzwała ją od suk, pani Marianna: „Marta, wyjdź!”). Zgodnie na koniec sesji uznaliśmy, że to świetnie wyszło, na wielu poziomach.
Na misję zostali wezwani Janek i Adam oraz ich kotwice.
Katarzyna (do Alka, z błyskiem w oku): wiesz co to znaczy…
Alek: no to chodź!
Ja byłam zadowolona i jako Katarzyna (z oczywistych względów), i jako ja: ciężko mi się wchodziło w interakcje z Pauliną, która prowadziła Annę. Co gorsza w jednej z pierwszych scen przedstawiłam moją postać, jak bezczelnie oskarża Annę, że ją wyrzuciła z misji awaryjnie (choć sama ją o to prosiła) – i to bardzo rzutowało na tę relację. Więcej nawet, ja odczuwam lekki bleeding: te negatywne emocje z postaci wylewają mi się na rzeczywistość i jestem momentami podczas gry zła na graczkę, choć nie ma o co. Co miało swoje negatywne konsekwencje.
Efektem tej podwójnej złości była moja deklaracja sceny: „To będzie scena, w której spuszczam Annie wpierdol”. Graczka sięgnęła po kartę X („bez przemocy wprost, obelgi i rzucanie przedmiotami są ok”) – i nagle ja nie potrafiłam się emocjonalnie z tym pogodzić, strasznie słabo. Zamiast iść dalej, próbowałam dopytać „czy na pewno” – dobrze, że Kamil przywołał mnie do porządku i do ustaleń, ale strasznie się zblokowałam. Nic dziwnego, odmienianie przemocy przez wszystkie przypadki to moje standardowe podejście w grze (szczególnie gdy nie wiem, co zrobić, gdy improwizuję). W końcu wymyśliłam jakąś alternatywną scenę (Katarzyna obmawia Annę przed Adamem, „uważaj na nią”), wyszło tak sobie.
Nasza grupa jest taka super, że można było o tej sytuacji porozmawiać. Paulina zadowolona z tego, jak finalnie została rozwiązana sytuacja i z rozmowy. Mi było strasznie głupio, ale wkurw z postaci mi przeszedł, mam nawet pomysł na fajną scenę Katarzyna+Anna. Ach i tu tak na marginesie: skrewiłam nie tylko społecznie, ale też mechanicznie:
A heavily traumatized pilot may cause harm or even death to non-pilot characters during an interlude action.[…] A pilot with three trauma may cause harm during an interlude action (and kill harmed characters), a pilot with five or more trauma may kill a non-pilot character during an interlude action. […]
Pilots with less trauma simply cannot bring themselves to carry out such actions. (s. 124)
Kamil wprowadził do gry drugą Animę, dzięki czemu misje mogą być bardziej skomplikowane i na dwie osoby. Co jest fajne, ale rodzi taką trudność, że (ponieważ 1 Animę obsługuje pilot i kotwica) w takiej sytuacji 1 osoba będzie prowadzić 2 postaci (najpierw pilota, potem kotwicę, okazjonalnie równolegle). Ktoś (Arek? Paulina?) zrobił/zaproponował karteczki z imionami, żeby łatwiej było pamiętać, kto którą postać obsługuje. Wykorzystywaliśmy to też (Pauliną intensywnie migała karteczkami), gdy było dużo osób w scenie, do pokazywania, kto aktualnie mówi. Podczas misji karteczki ułatwiały alokację kości.
Zrezygnowaliśmy z eksperymentu z krzesłami, inni też zgłaszali frustrację. Ja bym pewnie dała szansę, ale reszta nie była zainteresowana – nie upierałam się, ja też byłam sfrustrowana.
Jako grupa się coraz lepiej dogrywamy i chyba opisywanie świata i obcych (elementów pochodzenia obcego) coraz spójniej nam idzie (fajnie jest usłyszeć „wow, super” na coś, co się wprowadziło, fajnie jest usłyszeć coś, na co się spontanicznie reaguje „wow, super” – a takich rzeczy jest coraz więcej).
Janek siedzi z gitarą
Adam: słuchaj, myślałeś, że kiedyś umrzesz?
Janek: nie, nie myślałem! nie myślałem o tym, dopóki nie przyszedłeś i nie zacząłeś o tym mówić. Nie myślałem i nie zamierzam o tym myśleć. Zamiast tego nauczyłem się grać, wiesz? chcesz posłuchać?
Adam (z uśmiechem): dajesz!
Janek: znalazłem jakiś śpiewnik i z niego się nauczyłem…
Adam: dajesz…
Janek (gra Nothing Else Matters)
Adam (całuje go w usta)
To wyżej to scena Arka i Pauliny. Świetnie było ich słuchać, jak się zgrali, Adam, postać Arka, jak zwykle emo, Janek jak zawsze błazeński i nie chce myśleć o przyszłości.
Na marginesie tutaj: dawno nie grałam w grupie, która jest tak zaangażowana i entuzjastyczna wobec gry. Na przykład wszyscy zabiegają, żeby gra się odbyła (a nie jedna osoba, jak dotychczas, gdy grałam), rozmawiamy po sesji, spekulujemy i entuzjazmujemy się, nie ma spóźnień, rozwiązujemy problemy, gdy się pojawiają. To super przyjemne. Nie mówiąc już o tym, że też widzę, ja z sesji na sesję oni wzmacniają umiejętności potrzebne w tej grze: opisy są coraz fajniejsze, misje idą gładziej, sceny szybko dążą do celu. Jej.
Przemyślenia mechaniczne
W tej grze MG ma pełnię wiedzy, co się dzieje w świecie, a to, że kontroluje Authority Figure, jeszcze to podkreśla. Przywódca wysyła te dzieciaki na misje, sam/a może być kompetentna albo nie, ale jest jedyną osobą, która jest zdolna do podejmowania jakichś decyzji – a te dzieciaki (i też gracze, jeśli nie mają dostępu do notatek i planów MG) mają tę wiedzę ograniczoną. MG sam wymyśla misje i MG jako Authority Figure je zleca, a piloci właściwie są zobowiązani te misje wykonać („shirk a mission” – wymiganie się od misji ma poważne konsekwencje, i w fikcji, i mechanicznie). Moim zdaniem to fajnie współgra.
Na razie misje są dla nas łatwe, w zasadzie bez myślenia wybieramy w pierwszej kolejności sukces misji, potem jest trochę zastanawiania się, czy chronić konkretną relację, czy bezpieczeństwo pilota. Ale na razie misje były łatwe (po 2 cele, może 3), więc nawet te relacje nam się nie nadwyrężają zbyt mocno.
Zwykle podczas misji mam tak, że postać, z którą mam Zaufanie na 2 lub 3 wbijam 1-2 punkty Stresu, więc Relacji to nie szkodzi bardzo. Ale jeśli chcę relację pogłębić (czyli zwiększyć zaufanie) i powiedzmy mam sukces w misji, to dostaję 2 sceny interludiów. W pierwszej muszę zredukować stres (Stress Relief – czyli akcja jest skupiona na problemach w danej relacji), a druga musi zostać oceniona jako Trust Building (budowanie zaufania), czyli polega na rozwijaniu, definiowaniu lub potwierdzaniu danej relacji. Zajmowanie się relacją z innymi (z przyjaciółką czy kochankiem) jest ciężkie! Mówienie o swoich problemach, lękach jest trudne! To zajmuje czas! Gdyby nie było problemów, można by po prostu rozwijać przyjaźń, a tak trzeba się najpierw zająć problemami. Jak w życiu.
Ten kawałek mechaniki bardzo mi się podoba, choć czasem, gdy jestem Sędzią jest mi trudno wybrać odpowiednią opcję. Nadal nie jestem pewna, czy jeśli powiem, że dane interludium było Trust Building, a relacja ma stres, to w takiej sytuacji nic się nie zmienia (bo powinno być przeprowadzone najpierw Stress Relief), czy powinnam wybrać coś innego, co może mechanicznie wejść.
Najnowsze komentarze